Kiedyś zdecydowanie należałam do tej pierwszej kategorii, miałam mnóstwo butów i - obowiązkowo! - wszystkie były na obcasie. Pamiętam jak któregoś dnia w liceum wkroczyłam do szkoły w sportowych butach - cóż to było za zaskoczenie! :)
Kupowałam buty nałogowo, nie miałam ich gdzie trzymać, więc upychałam gdzie popadnie, a z czasem o nich zapominałam lub stopa mi jeszcze bardziej chudła i były do niczego. :(
Dziś wyleczyłam się już z tego nałogu, posiadam kilka par butów, które są wygodne, praktyczne, choć prawie zawsze na koturnie lub obcasie. Niestety - posiadając 160 cm wzrostu trzeba pomagać naturze! :)
Post z takim tematem wziął się stąd, że w dzisiejszej stylizacji buty i torebka z zestawu pierwszego.
Bo nie sztuką jest mieć trzysta par butów i w każdym outficie wyglądać pięknie, sztuką jest mieć par butów pięć i łączyć je tak, by wykorzystać ma maksa, aż się rozwalą i wtedy wyglądać fabulous. ;)
STYLIZACJA
koszula NO NAME (sh, 1 zł) / spodenki ZOE (sh, 7 zł) / pasek (sh, 2 zł) / bransoletki - DIY & Cropp Town (7 zł) / buty NO NAME (35 zł) / torebka OD BABCI
------------------------------
UWAGA! WAŻNA INFORMACJA!
Jeśli blog do przyszłego tygodnia dorobi się stu fanów zorganizuję konkurs, w którym do wygrania będą bransoletki z zawieszkami.
Także - do dzieła, lajkujcie, polecajcie znajomym, trzeba rozruszać ten interes!
:)
zdjęcia robione nad malowniczym jeziorem Firlej, województwo lubelskie